Tuesday 15 December 2009

z cyklu przepisy rodzinne...

A wiec stalo sie... Miasto sparalizowane, kraj podobno tez i nawet autostrade do Constanty zamknieto bo zawiewny snieg byl szybszy i sprytniejszy od drogowcow (skad my to znamy).
Nie wiem tylko gdzie ten caly sprzet zimwy, ta cala eskadra "wozow bojowych" prezentowana niedawno w tv? Nie ma, przynajmniej w stolicy wiec sniegu jest duzo. Nie tylko na ulicach, rowniez na chodnikach (pomaranczowa lopata to pomysl na dobry interes). Oprocz chodnikow duzo bialego puchu jest tez na gzymsach i parapetach i tu wlasnie jest klucz do sukcesu...
Woda w kranie nadal tylko goraca, ciec dalej kisi kase i ta sytuacja uruchamia nowe poklady wyobrazni i psychoaktywnosci.
Oto rezultat. Przepis na wysportowana zone z czystym mezem:
1 mieszkanie bez zimnej wody
1 wanna goracej wody
1 godzina czekania
1 zona
1 maz
1 dzien sniezycy za oknem.

Maz nalewa wrzatku do wanny i odczekuje godzine. Nie angazujemy zony w tym czasie - musi sie zrelaksowac i nastawic psychicznie. Po godzinie wskakujemy do wanny i krzyczymy do zony, ze cholernie gorace i dlugo nie wytrzymasz. Instruujesz zone aby szybko donosila snieg z okna w celu schlodzenia wody. Jak jest oporna mozna ja wkurzyc tak aby rzucala w znienawidzonego meza sniezkami - tez dziala. Snieg musi byc dostarczany bardzo szybko, wiec zona musi lekko mowiac zapierdalac tam i z powrotem. Gdy temperatura wody osiaga optymalna wysokosc tlumaczymy zonie, ze zabawa skonczona badz przepraszamy aby wiecej nas sniegiem nie traktowala. Po ustabilizowaniu sytuacji maz moze zanurzyc sie w cieplej acz nie wrzacej wodzie po sama szyje i zaznac relaksu....

5 comments:

  1. No to widzę, że nieźle się bawicie...;)

    ReplyDelete
  2. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
  3. we wczorajszym wydaniu Rodziny Poszepszyńskich byl taki zart slowny jak to mozna zrobic fasolke po bretonsku sposobem domowym i rodzinnie. Wlewasz do wanny wody, potem wsadzasz tam kobiete, nastepnie dodajesz roznych niezbednych skladnikow, dalej podsypujesz sola, przyprawami, a na koncu pieprzysz :)
    wczesniej byla jakas inna potrawa, ale konczyla sie tak samo. Niestety nie moglem znalezc na necie, bo nie znam nazwy odcinka.
    Mam nadzieje, ze pomysl Cie natchnie do gotowania innych potraw w roznych miejscach :)
    Powodzenia

    ReplyDelete
  4. O jak najbardziej, niecodzienne sytuacje to moje drugie imie:) i juz uruchamiam najglebsze poklady mojej wyobrazni...

    ReplyDelete