Tuesday 11 August 2009

pelikanos, sumos i Babadagos...


Tym rzem wybralismy sie do delty Dunaju. Zawsze mnie tam ciagnelo ale jakos nigdy nie mialem na tyle przekonania i motywacji zeby sie zdecydowac. W koncu zrobilem to i nie zaluje. Powiem wiecej, kocham gory, jk osttnio sie przekonlem morze tez jest fjne (mx 3 dni) le zkochalem sie w delcie. Dojazd jest troche uciazliwy, trzeba poswiecic duzo czasu i energi ale sie oplaca. Najdalej gdzie mozna dojechac to Tulcea i z tad jedynie statek po Dunaju. Do Suliny nie prowadza zadne drogi:). Mikro miasteczko ktore z Rumunia laczy jedna z odnog Dunaju - poprostu cudownie. To sprawia ze nie ma tutaj takich tlumow. A jest przecudownie i raczej nie da sie tego opisac, odac tego co mnie tam spotkalo w slowach wiec nie bede za bardzo probowal. Powiem tylko ze warto i warto wydac nie male pieniadze zeby spedzic troche czasu. Nie jest najtaniej, tzn droga jest komunikacja ale cos za cos. My wynajelismy mala lodke z silnikiem i paszli na kanaly. Dunaj ma tu 3 odnogi glowne po ktorych plywaja statki i miliony kanalow mniejszych pomiedzy glownymi, tysiace jezior, bagien i innych tworow. Jeden gosc oferowal motorowke lux ale to zabilo by efekt (zbyt wysoka, szybka i zabudowana), rowniez wycieczki w przeladowanych mini stateczkach i wiekszych lodkach nie oddaja tego czego chcialem sprobowac. Mala lodka, tylko my dwoje i kierowca. Poplywalismy wszedzie gdzie chcielismy, on wiedzial gdzie nas zabrac, mogles sie zatrzymac i z lodki przebierac w liliach wodnych. Poprostu wspaniale. Tutaj w barze, podczas przerwy w plywaniu z powodu deszczu, poczulem sie jak w domu. Wzielismy naszego kierowce ze soba zeby przeczekac deszcz daleko od domu i pytam co on chce, chcial wodke. W barze uslyszalem 50 czy 100? I to mi poprawilo humor:) Potem gosc zabral nas do siebie do domu, nakarmil wszelakiej masci rybami wysmazonymi przez jego zone, wypilismy troche palinki i nawet pol litra tego pysznego (w odroznieniu od naszej sliwowicy) trunku dostalem na droge.
Najbardziej czekalem na pelikany, ktore znalem dosyc dobrze z zoo i chcialem porownac czy te na wolnosci beda podobne - byly ale na wolnosci sa o wiele piekniejsze:) zwlaszcza te fruwajace Ci nad glowa - na szczescie zaden nie zdecydowal sie obdarowac mnie swoim gownem.
W koncu zobaczylem jak Dunaj wpada do morza (jedna z odnog). Jest tez plaza i normalne morze - no moze nie takie normalne bo woda jest mniej slona niz w Baltyku:) Generalnie w morzu Czarnym jest duzo bardziej slona ale tutaj miesza sie ze slodkoscia Dunaju co daje pewien niedosyt w smaku:)
Pojadlem ryb, choc na poczzatku dlugo walczylem czy nie bezpieczniej bedzie zamowic kurczaka:) Ja to strasznie opornie jadam ryby, ale przelamalem sie i pozarlem suma - no i bardzo mi sie spodobalo. Potem bylo wiecej i wiecej....
W drodze powrotnej zatrzymalismy sie jeszcze w Babadag. Pewnie niewiele ta nazwa mowi wieszosci ludziom, mnie rowniez przed przeczytaniem "Jadac do Babadag" Stasiuka....Maria wlasnie konczyla ta ksiazke w wydaniu rumunskim lezac na dworcowej lawce, zapomnianego przez swiat Babadag.....
Kilka przykladowych fotek ponizej, wiecej na www.picasaweb.google.com/licho.art