Sunday 26 April 2009

Paste czyli wielkanoc po rumunsku podejcie drugie.

Tydzien po naszych odbyly sie swieta w Rumunii zwane Paste (tu s czytamy jak sz). W tym roku wraz z tesciami wybralismy sie na wyprawe. W porownaniu z rokiem ubieglym, tym razem niespodzianek kulinarnych nie bylo...www.picasaweb.google.com/licho.art
W sobote rano zapakowalismy Dacie logan kombi po sam dach (wiekszosc to jedzenie i wino) i udalismy sie do miejscowosci Baltatesti. Bardzo malownicza chyba wies choc duza, z tradycyjna zabudowa i w gorach, takich nie najwyzszych ale w gorach.
Zamieszkalismy w sanatorium, w pokojach o wystroju iscie komunistycznym ale nie to bylo njawazniejsze. Zaraz po rozpakowaniu tesc sie wybral w podroz, kobiety sobie cos tam a ja mialem ochote na... taka dziwna ta ochota mnie naszla, w miedzyczasie polski repertuar poezji spiewanej mi sie wlaczyl, wiec wzialem butelke wina, koc i poszedlem....
Wyszedlem ze wsi wdrapalem sie na wzgorze i pod samotna sosna postanowilem zaczac spozywac jakze smaczne moldawskie (z rumunskiej moldawi) wino. Poczatkowe postanowienia o powolnym degustowaniu i rozmyslaniu na tematy filozoficzne szybko poszly w odstawke (widocznie zbyt mi smakowalo) i po niedlugim czasie lezalem na kocyku z blogim usmiechem. Wciagu kilku minut zasnalem w promieniach slonca. Zbudzili mnie przechodzacy ludzie kilka godzin pozniej - wstalem wypoczety i szczesliwy - to bylo to czego mi brakowalo:)
Wracajac zobaczylem chlopcow sprzedajacych przy drodze zolte kwiatki zebrane na lace (i ja je widzialem ale bylem zbyt leniwy zeby sie za nimi schylac) wiec uzywajac mojej wspanialej rumunszczyzny dobilem targu i po okazyjnej cenie kupilem 2 bukiety. Na miejscu podarowalem je tesciowej i Maryji, oczywiscie byle zachwycone jak zawsze gdy kobieta zostaje obdarowana kwiatami. Prawdopodobnie myslaly ze sam zbieralem wiec nie wyprowadzalem ich z bledu, tak bylo latwiej....
Tak spedzilem wielka sobota obrzadku prawoslawnego.... o polnocy wyladowalismy w przepieknym monastyrze na tradycyjne celebrowanie, potem juz spotkania rodzinne.
Nastepnego dnia bylismy umowieni z ciotkami i wujkami ale wczesniej wybralismy sie do monastyru z poprzedniej nocy tym razem podazajac piechota przez wsie i pagory.
No a potem spotkania rodzinne, niektorych juz znalem, innych nie ale zawsze jeden powtarzajacy sie element - cuika albo wodka wypita z ciotka czy wujkiem. I jedno haslo ktore kazdego tak doprowadza tam do lez radosci, ktore powiedzialem do jednej z ciotek pewnego razu. Moj rumunski byl jeszcze bardzo ubogi i droga dedukcji po dluzszym namysle i kilku kieliszkach krzyknalem: Haj matusza la vodka - co znaczy chodz ciotka na wodke, albo delikatniej napijmy sie wodki ciociu. Ta wlasnie ciotka byla obecna i teraz i nie dala mi spokoju.
Po imprezie nastepnego dnia wybralismy sie w ciekawa podroz.
Jedzenie o ktorym wspomnialem na poczatku bylo konsumowane caly czas ale nawet czwarta czesc nie zostala ulokowana w naszych zoladkach.
W tym roku ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu nie bylo niespodzianek. Wszystkie potrawy juz znalem z wczesniejszych doswiadczen a i baran byl tylko ze w kawalkach pieczony i dosc zjadliwy - zmeczylem 1 kawalek i odbebnilem swoje. Potem juz tylko wino sery warzywa i wodka serwowana nieustannie przez tescia i ciotki.....
Poniedzialek przepiekna objazdowka po monastyrach ( ach coz to byla za podroz) zapraszan na www.picasaweb.google.com/licho.art
po monastyrach odwiedzilismy wies pisana w dwoch jezykach, z przewaga polskich korzeni i zywym jezykiem polskim zsprzed wojny. Tam udalismy sie na dol do kopalni soli, juz nie czynnej ale niezwykle urodziwej (taki substytut wieliczki bo nie umywa sie do niej, jednakze robi wrazenie). Kopalnie soli w Kaczyce (tak sie nazywa miejscowosc) pomagali zakladac, explorowac i organizowac gornicy z Wieliczki i Bochni bardzo dawno temu i tak zaczely sie polskie fale osadnictwa na tym terenie.
Po tym doswiadczeniu pozostalo nam odwiedzenie ciotek w Suczawie:)
Dobre zarcie ( takie bardzo przypominajace nasze polskie, domowe) i woda, moj kieliszek nigdy nie stal pusty a toast za toastem, moj swiat dosc szybko stal sie jeszcze piekniejszy:)
Potem juz tylko powrot do domu i niemila perspaktywa ciezkiej charowki. Niemniej jednak Paste uwazam za wyjatkowo udane:)